Pierwsza kolejka Copa Libertadores: Grêmio zwycięża w Urugwaju, Argentyńczycy zawodzą
Trwa pierwsza seria spotkań fazy grupowej Copa Libertadores 2014. Wielkich emocji i gradu bramek może w niej nie uświadczyliśmy, w końcu większość drużyn jest dopiero w fazie przygotowań do sezonu i nie wyszła jeszcze w rytm. Pomimo to zapadło kilka ciekawych rozstrzygnięć.
Grêmio Porto Alegre rozpoczęło tegoroczne zmagania w Pucharze od bardzo ważnego tryumfu z Nacionalem Montevideo. Piłkarze „Imortal Tricolor” zwyciężyli na Gran Parque Central 1:0. Spotkanie było bardzo wyrównane jednak to wicemistrzowie Brazylii mieli więcej szczęścia i zdołali wywieźć ze stolicy Urugwaju trzy punkty. W pierwszej połowie dominowali grający dzisiaj w czarnych koszulkach Brazylijczycy, ale to gospodarze stworzyli sobie groźniejsze sytuacje do trafienia. Bardzo bliski celu w okolicach 30 minuty był Rinaldo Cruzado, który silnym strzałem po ziemi z kilku metrów nieznacznie chybił obok bramki Marcelo Grohe.
Jedyny gol padł w 69 minucie. Ramiro przejął piłkę na prawym skrzydle, wbiegając w pole karne i dośrodkowując przed pole bramkowe skąd strzałem głową futbolówkę w siatce umieścił Cristian Riveros. W dalszej fazie zawodów Grêmio broniło korzystnego rezultatu i dzięki dobrej postawie stoperów Rhodolfo oraz Werleya oraz defensywnego pomocnika Edinho dowiozło prowadzenie do końcowego gwizdka arbitra.
Dość gorąco pod bramką Marcelo Grohe było w 89 minucie po tym jak Hernán Barcos, który nie zaliczy dzisiejszego występu do udanych zagrał piłkę ręką tuż przed własnym polem karnym. Prowadzący zawody Antonio Arias wskazał na rzut wolny na Nacionalu tuż przed linią szesnastego metra. Do stałego fragmentu gry podszedł znany kibicom calcio weteran Álvaro Recoba, ale strzelił prosto w mur. Defensywa graczy Endersona Moreiry spisała się dzisiaj na medal dzięki czemu piłkarze z Grêmio Arena już na starcie czynią spory krok w stronę wyjścia z grupy śmierci.
Gol Riverosa w linku obok: http://www.youtube.com/watch?v=IqRIXqy9XX0
Drugi pojedynek grupy 6 zakończył się wygraną Atlético Nacional nad Newell’s Old Boys. Na Estadio Atanasio Girardot również padł tylko jeden gol, ale za to jaki. W 81 minucie kapitalne uderzenie po ziemi z dwudziestego metra przypuścił pomocnik miejscowej ekipy Erwin Cardona całkowicie zaskakując bramkarza gości i kierując w ten sposób futbolówkę do siatki.
„Verdiblancos” przeważali przez całe dziewięćdziesiąt minut i powinni byli odnieść znacznie bardziej przekonujące zwycięstwo, ale skuteczność była dzisiaj na bakier. Pomimo to bardzo dobrze spisał się Sherman Cardenas z tym, że koledzy z ataku nie zdołali wykorzystać jego dograń. „La Lepra” również miała kilka okazji do trafienia, a nawet strzeliła dwie bramki, ale w obu przypadkach arbiter odgwizdał spalonego. Dla piłkarzy z Rosario jest to jedenasty z rzędu mecz bez wygranej w oficjalnych rozgrywkach.
Bramka Erwina Cardony: http://www.youtube.com/watch?v=S4Nb0m06Kps
Argentyńczycy jak na razie nie mają się z czego cieszyć. San Lorenzo de Almagro o czym wspominaliśmy przegrało w Rio de Janeiro z Botafogo. W grupie 8 Arsenal de Sarandí poległ 0:1 w Meksyku z całkiem obiecującym Santos Laguna. Gola na wagę trzech punktów dla miejscowej ekipy zdobył w 18 minucie ich najskuteczniejszy zawodnik Oribe Peralta ładnym uderzeniem pod poprzeczkę z parunastu metrów. Przez następne minuty aż do samego końca „Kanonierzy” dążyli do wyrównania strat, ale ta sztuka im się nie powiodła i wracają do domu z pustymi rękami.
W drugim meczu tego kwartetu Peñarol Montevideo z trudem zremisował 1:1 w Wenezueli z lokalnym Deportivo Anzoátegui, ale nie mają się czego wstydzić. Wilgotne klimaty w tym kraju nigdy do łatwych nie należały i wiele znanych drużyn chociaż pogubiło tam punkty to i tak zmagania grupowe zakończyło pomyślnie.
Powody do wstydu ma za to Lanús, który zaledwie zremisował bezbramkowo przed własną publicznością z chilijskim O’Higgins. Wygląda na to, iż tryumfator zeszłorocznej edycji Copa Sudamericana powoli opada z sił. Już w eliminacjach przeciwko słabemu FC Caracas momentami szło im naprawdę opornie, później wymęczony remis w lidze z Belgrano. Teraz w końcu napięty terminarz daje się „Granacie” we znaki.
Dla „Los Celestes” z Rancagua, którzy w grudniu wywalczyli pierwsze w historii mistrzostwo Chile i wracają do elitarnych rozgrywek Pucharu Wyzwolicieli po dokładnie trzydziestu latach przerwy ten punkt wywieziony z Buenos Aires jest sporym skalpem, który pozwala im mieć nadzieje nawet na walkę o awans do fazy pucharowej.
Inne starcie grupy 3 rozegrano w Kolumbii gdzie Deportivo Cali ograło u siebie paragwajskie Cerro Porteño 1:0 po golu Jhona Viáfary, byłego klubowego kolegi Grzegorza Rasiaka z Southampton.
W grupie 4 również miało miejsce zwycięstwo Kolumbijczyków nad Paragwajczykami bowiem będące w bardzo dobrej dyspozycji Independiente Santa Fe bez większych problemów pokonało w Bogocie 3:1 przeciętny Nacional Asunción. Wszystkie teamy z Kolumbii sięgnęły w tym tygodniu po trzy punkty.
Broniące tytułu Atlético Mineiro wymęczyło wyjazdową wygraną 1:0 z wenezuelskim Zamora FC. Zwycięskie trafienie zaliczył w 87 minucie Jô (najlepszy strzelec poprzedniej edycji CL) wykorzystując wrzutkę Ronaldinho z kornera. W tej grupie awans „Galo” i Santa Fe nie powinien stanowić wątpliwości.
Jedyną argentyńską ekipą jaka może być z siebie zadowolona jest grający w grupie 1 Vélez Sársfield, który po sporych męczarniach, ale ograł w Peru miejscowe Universitario. Jedynego gola dla nich zdobył na dziesięć minut przed końcem Héctor Canteros, który jak na razie strzelił dla „El Fortín” wszystkie gole w tegorocznych oficjalnych spotkaniach.
Gol Héctora Canterosa: http://www.youtube.com/watch?v=5Q87uqUgB78
Drugie starcie tego zestawienia również zakończyło się rezultatem 1:0. Atlético Paranaense w takich właśnie rozmiarach wygrało na Vila Capanema w Kurytybie z boliwijskim The Strongest. W barwach „Furacão” do gry wrócił zapomniany idol Adriano, który wkroczył na murawę w ostatnich pięciu minutach gry. Nic ciekawego nie zaprezentował, ale wielu fanów (jak i on sam) mają nadzieję na przynajmniej chwilowy powrót geniuszu.
W grupie 5 ubiegłoroczny ćwierćfinalista CL peruwiańskie Real Garcilaso wygrało 2:1 na Estadio Huancayo z Cruzeiro. Zwracając jednak uwagę na wysokogórskie tereny gdzie rozgrywano to spotkanie, spory potencjał Inków oraz nierówną postawę „Raposy” w poprzednich edycjach CL w jakich brali udział to wynik ten wcale nie jest niespodzianką. Universidad de Chile za to wymęczył pełną pulę rzutem na taśmę pokonując 1:0 w Santiago urugwajski Defensor Sporting.
Grupa 7 również rozpoczyna się falstartem Brazylijczyków bowiem meksykański Club de León pokonał 2:1 na własnym obiekcie Flamengo. Mistrzowie ojczyzny metysów mieli ułatwioną rywalizację, gdyż od 11 minuty grali w przewadze po czerwonej kartce dla gracza gości Amarala. W 31 minucie na prowadzenie „Lwy” wyprowadził Mauro Boselli wykorzystując rzut karny, ale dziesięć minut później paragwajski pomocnik Víctor Cáceres wykorzystał centrę z rzutu wolnego od Elano i celnym strzałem głową z kilku metrów doprowadził do wyrównania.
Po zmianie stron Boselli mógł zdobyć drugą bramkę z jedenastu metrów, ale jego pokręcone uderzenie z wapna w stylu Panenki wybił Felipe. W 68 minucie gospodarze jednak dopięli swego. Za sprawą pięknego uderzenia nożycami Franco Arizali ponownie objęli prowadzenie, którego nie oddali (stworzyli sobie nawet kilka okazji do podwyższenia zaliczki) i rozpoczynają fazę grupową z wysokiego C.
Gole z meczu León – Flamengo: http://www.youtube.com/watch?v=QKX7o2XTmL4
Co by nie mówić meksykańskie zespoły mogą zajść daleko w Pucharze Wyzwolicieli jeśli nie potraktują tych rozgrywek ulgowo. W drugiej potyczce tej grupy Emelec Guayaquil ograł 2:1 Bolívar La Paz potwierdzając, że również będzie liczył się w walce o 1/8 finału.